reklama
kategoria: Społeczne
13 kwiecień 2020

#młodziwkoronie Pożyjemy, zobaczymy

Czy tymczasowa izolacja wpędza Cię w poczucie bezwładności i osamotnienia? Czy czujesz, że w zamknięciu tracisz szansę na rozwój własnych pasji i zainteresowań? Jeśli zaliczasz się do młodzieży i pragniesz realnie wpłynąć na doskonalenie swoich umiejętności, a także owocnie wykorzystać czas wolny, akcja #młodziwkoronie powstała za sprawą Twojego Miasta twoje-miasto.pl jest skierowana właśnie do Ciebie!
REKLAMA
W tekście, którego forma jest dowolna, możesz przedstawić swój stosunek do nowej rzeczywistości związanej z epidemią; ważne są również Twoje myśli, spostrzeżenia, sposób, w jaki radzisz sobie z nudą i nie tylko. Wszystkie prace należy wysyłać na adres (mlodziwkoronie@twoje-miasto.pl). Czekamy na Zainteresowanych i życzymy kreatywności!

No właśnie, czy pożyjemy? Okaże się. Nasza przyszłość stała się niepewna. Właściwie z dnia na dzień.


Pierwsze pogłoski

Pamiętam ferie zimowe, które przypadły u nas na przełomie stycznia i lutego. Jechałem z rodziną do Krakowa i wczytywałem się wtedy w najnowszy numer “Newsweeka”. Znajdował się tam artykuł o tajemniczym wirusie z Wuhan, który sieje postrach w Chinach. Wydawało mi się to abstrakcyjne. Chiny to przecież drugi koniec świata. Czym tu się martwić?

Potem pojawiły się doniesienia z Włoch. Powiedzieć w tej sytuacji “dramat” to jakby nic nie powiedzieć. Szpitale przeładowane chorymi, masowe zgony... brrrr. Sceny rodem z kraju Trzeciego Świata.


Witamy w Polsce

Koronawirus musiał w końcu dotrzeć także do Polski. Na początku jakoś puściłem to mimo uszu. “Eee tam... jakaś grypa, a masy panikują jakby nadszedł koniec świata” - myślałem. Rzeczywistość w mediach, które relacjonowały każde przypadki tej choroby, nijak się miała do mojego życia codziennego, które toczyło się bez zakłóceń.

Pierwszy sygnał w mojej głowie (“Coś się dzieje”) pojawił 11 marca, kiedy wychodząc z kina, dowiedziałem się, że premier postanowił zamknąć szkoły na dwa tygodnie. Nie specjalnie emanowałem radością w przeciwieństwie do mojego koleżeństwa. W końcu nie dali nam wolnego dla hecy; dali je nam, ponieważ ma miejsce coś bezprecedensowego.

Od tego czasu “uczymy” się zdalnie. To tak naprawdę coś na podobę edukacji, a nie żadne zdalne nauczanie. I tu, broń Boże, nie mam pretensji do nauczycieli. Ci w większości robią, co mogą, żeby, mimo wysoce niesprzyjających warunków, czegoś jednak nas nauczyć. No, ale błagam, to nie jest nawet w połowie tak efektywna nauka jak w szkolnych murach. Nie bardzo wiem, skąd to  ciśnienie, żeby realizować całą podstawę programową w tak spartańskich warunkach, skoro edukacja według prawa w naszym kraju ma być dla wszystkich, za darmo. Teraz nie jest. Wcale. Załóżmy, że ktoś nie ma internetu, bo przecież są takie rodziny w Polsce. I co?  Teraz bez dobrego łącza w tej sytuacji to jak bez ręki. Jestem również przekonany, że rodzina z trójką dzieci w wieku szkolnym może nie być w stanie zapewnić każdemu komputera z dostępem do szybkiego internetu.


Codzienność

Muszę szczerze przyznać, że oprócz tego, że mój plan dnia wygląda trochę inaczej, to nie czuję atmosfery grozy i czyhającej tragedii. Może, gdybym zastanowił się nad swoją przyszłością, miałbym pewne obawy o to, co będzie dalej z moim pokoleniem. Rodzice natomiast chodzą do pracy jak zawsze. W godzinach lekcyjnych uczestniczę w tych całych e-lekcjach i tak od miesiąca. W wolnym czasie robię to, co robiłbym normalnie. Czytam książki i gazety, oglądam telewizję. Nie doskwiera mi to, że od jakiegoś czasu nie wolno mi wychodzić z domu, bo, dzięki Bogu, mam ogród, więc mam gdzie chodzić, po to, by chociażby się przewietrzyć. Bardzo za to brakuje mi pewnych osób ze szkoły. Chciałbym je zobaczyć, porozmawiać twarzą w twarz, tak, jak Pan Bóg przykazał, a nie przez jakiegoś Skype'a czy innego Discorda.


Mam szczęście

Paradoksalnie, mam naprawdę szczęście, że mogę martwić się o to, kiedy zobaczę przyjaciół. Potrafię sobie wyobrazić domy, w których trwa narada, co jutro włożyć do garnka albo kiedy skończą się oszczędności, bo firmy padają; jeszcze wczoraj ludzie mieli pracę, ale dziś jej już nie mają. Rodziny przeżywają dramaty.


A co dalej?

No, dobre pytanie. Nikt nie wie, jaką rzeczywistość społeczno-gospodarczą zastaniemy po czasie kwarantanny. Mówi się o tym, że nastąpi przewartościowanie priorytetów, że zaczniemy dostrzegać wartości takie jak życie, zdrowie, rodzina      i tak dalej. Szczerze? W ogóle w to nie wierzę. Według mnie wrócimy do naszego dotychczasowego konsumpcyjnego życia, bo ludzkość z zasady nie uczy się na błędach. A szkoda. Tym bardziej nie wierzę w żadne pojednania narodowe, porzucenie waśni i sporów politycznych, które miałyby być skutkiem refleksji postpandemicznej. Taaa... jasne. Nic takiego się nie stanie, bo jakby miało się stać, to już dawno by się stało. W historii XXI wieku było już kilka wydarzeń, które miały scalić nasz naród, a w praktyce pogłębiły podziały. Nie trzeba daleko szukać - w 2005 roku zmarł Jan Paweł II, dokładnie dziesięć lat temu była Katastrofa Smoleńska, która stała się osią naszych sporów po dziś dzień. A ponad rok temu tragicznie zmarł prezydent Adamowicz. Żadne z tych wydarzeń nie przetrwało próby dwóch dni w roli narodowego spoiwa. Niestety.


No nic, zobaczymy.
Będzie dobrze, musi być.

Autor: Roch Zygmunt, uczeń I LO w Grudziądzu
Redakcja: Zuzanna Menard, uczennica I LO w Grudziądzu
PRZECZYTAJ JESZCZE
pogoda Ustrzyki Dolne
5.8°C
wschód słońca: 06:23
zachód słońca: 16:03
reklama

Kalendarz Wydarzeń / Koncertów / Imprez w Ustrzykach